Ślubny makijaż nie tylko dla panny młodej? Odpowiedź to pearl skin trend
Już niebawem staniesz na ślubnym kobiercu? A może zostałaś zaproszona na wesele. W jednym i drugim przypadku, jeśli nie masz pomysłu na makijaż, z pomocą przychodzi pearl skin trend.

Ciężki makijaż ślubny odchodzi w zapomnienie. W końcu w tak ważnym dla nas dniu, nie chcemy wyglądać jak ktoś zupełnie inny lecz być po prostu sobą. Najlepsza (i najpiękniejsza) wersja siebie, rzecz jasna, dlatego make up jest naszym sprzymierzeńcem. Wyrówna koloryt cery, doda jej blasku i podkręci naturalny rumieniec. Trzeba tylko wiedzieć, jak go zrobić (bo nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonać go samemu). Z pomocą przychodzi pearl skin trend, który króluje na TikToku od ubiegłorocznej wiosny. To właśnie na taki makijaż zdecydowała się Emma Stone, szykując na 96. oscarową galę. Dlatego sprawdzi się nie tylko w przypadku panny młodej, ale i gości weselnych, a nawet na co dzień! Podpowiadamy, jak krok po kroku uzyskać efekt perłowej cery. Jak pomalować oczy, a jak usta.
Pearl skin, czyli pomysł na lekki makijaż ślubny
Jeśli zdecydujesz się na ten makijaż, możesz by pewna, że będziesz błyszczeć. Ale nie ostentacyjnie jak diament, lecz subtelnie – jak perła (stąd nazwa trendu). Pearl skin make-up wydaje się być wręcz idealny w dniu ślubu – niezależnie od tego, czy to ty stajesz na ślubnym kobiercu, czy jesteś tylko (i aż!) gościem. Cała sztuka polega na odpowiednim rozświetleniu cery. Nie obejdzie się więc bez rozświetlacza, choć trzeba go stosować z umiarem.
„Mamy błyszczeć jak perła, a nie dyskotekowa kula” – mówi nowojorski makijażysta Joseph Carillo (w rozmowie z magazynem „Allure”) i radzi, by odrobinę kosmetyku nałożyć już po wykonaniu podstawowego makijażu. Kluczowe jest przede wszystkim gdzie, go nałożymy. Tradycyjnie rozświetlacz aplikujemy bowiem na najbardziej wystającą część kości policzkowych, ale w przypadku pearl skin kosmetyk można rozprowadzić na całej długości policzka, musnąć czubek nosa, czoło nad brwiami i łuk kupidyna albo wewnętrzny kącik oka.
Wszystko po to, by uzyskać jak najbardziej naturalny glow – by cera promieniała, ale nie błyszczała. Ma po prostu wyglądać na zdrową i wypoczętą. Byś pięknie wyglądała na zdjęciach, ale by goście weselni zastanawiali się, czy masz na sobie makijaż czy też nie. Dlatego nie można przesadzić także z innymi kosmetykami nakładanymi na twarz. Podstawą niech będzie lekki podkład albo wręcz krem BB. Taki jak Douglas Glow Skin Perfector – krem BB z gwarancją blasku, który perfekcyjnie wygładza skórę, poprawia jej koloryt i maskuje niedoskonałości. W skrócie – jest jak druga skóra, tyle że w bardziej nieskazitelnym (ale nie sztucznym) wydaniu.
By cera się nie świeciła, na strefę T warto nałożyć odrobinę pudru, pamiętając jednak, by nie wykraczać poza nią (w przeciwnym wypadku łatwo wyglądać jak lodowa księżniczka).
By efekt był jak najbardziej naturalny, a skóra „pełna życia” można sięgnąć także po odrobinę bronzera i różu do policzków i za ich pomocą wymodelować twarz. Pomocna będzie wielofunkcyjna paleta Dr Ireny Eris, która kryje w sobie wszystko co potrzebne, by uzyskać efekt.
Warto pamiętać, by przed zrobieniem makijażu odpowiednio nawilżyć cerę. Nałożyć na nią serum i/lub nawilżającą bazę pod makijaż. Twoim sprzymierzeńcem niech będzie kwas hialuronowy (zwany „eliksirem młodości”), koniecznie poszukaj go więc w składzie. Zbawienna dla skóry jest także witamina C, która delikatnie ją rozjaśnia i dodaje energii!
Dopełnieniem tego lekkiego makijażu ślubnego niech będzie pomadka lub błyszczyk w różowym kolorze, zbliżonym do naturalnego odcienia ust. Niech ona także intensywnie nawilża (a nie wysusza) wargi.
Rzęsy wystarczy podkreślić maskarą i look gotowy! Jesteśmy na TAK.